Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odgrywają rolę przysłowiowego małżonka z noweli Maupassanta, który zachwycał się zabiegliwością swej pani, znoszącej do domu cenne futra i klejnoty, rzekomo kupowane okazyjnie za grosze... O, bo taka laleczka jest bajecznie przebiegła... Niechaj przypadkiem w kawiarni, w towarzystwie męskiem napotka ją pan mąż... Wnet mu się wyłże... Umówiłam się z przyjaciółka, nie przyszła... Chciałem zaczekać... Nie było miejsca, ten pan był na tyle uprzejmy, że zaofiarował mi je przy swoim stoliku i ochronił od nieprzyjemnych zaczepek gburów... Podziękuj mu, kochanie... I małżonek dziękuje... Zresztą, te damy potrafią się urządzić inaczej... Od czegóż są pośredniczki i domy schadzek...
— Domy schadzek?! — jakimś głuchym głosem powtórzył Fred i machinalnie wypił nowy kieliszek.
— Oczywiście... Nie są one na tyle naiwne, aby często po kawiarniach zawierać znajomości... Jedno, drugie spojrzenie wystarczy... Resztę podejmują się załatwić różne właścicielki dwuznacznych firm i pensjonatów...
Palce Freda wpijały się coraz bardziej kurczowo w blat marmurowego stolika, a twarz stawała się czerwieńsza. Lecz Bartmański, nie widząc tej nagłej zmiany, rad z wykładu, perował dalej.
— Wyjaśniłem ci, jak umiałem wszystkie tajemnice naszej Warszawki... Nie przoduje ona w zepsuciu, bo w innych stolicach to samo się dzieje w znacznie mocniejszym stopniu... Bierz Paryż, Wiedeń, Bukareszt, nie mówiąc już o słynnym z rozpusty Berlinie, gdzie za czasów największej biedy, żony hofratów, niemal jawnie sprzeda-