Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/129

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

barwne wzory. Zaraz nastąpi to, co oddawna musiało nastąpić... Właściwie na decydujące wyjaśnienie przygotowuje się od dawna, a ostatnie wypadki przyśpieszyły tylko tę chwilę... Szczególniej, po rozmowie z Fredem. Toż specjalnie w tym celu tu przyszła i dalej zwlekać nie chce...
Również Helmanowa pojęła, że nadal nie uda się zbyć córki ogólnikowemi frazesami. Najwięcej ją obecnie korciło, kto mógł w tych sprawach poinformować Hankę i głupstw jej naznosił...
— Odzywasz się do mnie więcej niż dziwnie! — ostro wyrzekła — Dajesz do zrozumienia, że moje pieniądze pochodzą z nieczystego źródła, że pod moją firmą coś niewyraźnego się ukrywa?... Chyba pojmujesz doniosłość podobnych zarzutów... Mam prawo żądać, abyś wytłumaczyła natychmiast, co to znaczy... Jakiż to kretyn ośmielił się moją osobę przed tobą oczernić... I ty mu uwierzyłaś? Sądziłam, że lepsza z ciebie córka!
Hanka zebrała całą moc ducha.
— Nikt nie oczernił! — jęła mówić z początku spokojnie, a później w miarę swych słów, zapalając się coraz bardziej — Nikt... Sama doszłam.. I to było najstraszniejsze... Była to męka niewypowiedziana... Jakbym musiała własnemi rękoma kopać mogiłę dla najdroższej istoty, strącać w przepaść niedościgniony dotychczas ideał... O, bo wszystkiem byłaś dla mnie matko!... Najpiękniejszą, najszlachetniejszą, nalepszą istotą... Kiedyś rok rocznie spędzała lato wspólnie ze mną zagranicą, szczyciłam się tobą, zadusiłabym każdego, kto nie uznałby, że jesteś najdoskonalsza na świecie... Wśród długich nocy,