Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Półświatek.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pan Dyrektor! Pan Dyrektor Horwitz! — mamrotał. — Co za honor, co za cześć!... Lenko, sam pan naczelny dyrektor zaszczycił nas wizytą, a ty nie prosisz nawet, aby zajął miejsce... Zechce pan darować, panie dyrektorze, ale ona posiada tak mało towarzyskiej ogłady...
— Napróżno obmawia pan swoją żonę — trochę ironicznie zadźwięczał głos zwierzchnika pana Ignacego. — Pani Okońska jest szalenie miła...
Lenka wyprostowała się, obrzucając swego małżonka wzrokiem pełnym triumfu, zmieszanego z niekłamaną pogardą.