Strona:Stanisław Antoni Wotowski - O kobiecie wiecznie młodej.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

niona nędznica. — Cóż stary boisz się? — Boisz się opoju? Te co ci zawierzyły, wyczerpały snać twe siły jak również twa konkubina, która od lat dwudziestu oczekiwała cię u proga kościołów. Wyczerpały cię twe nałożnice... boisz się...
Guibourg prostuje swą postać.
— Zamilcz niewiasto... Wiedz, że mimo lat mych siedemdziesięciu... on... pan nasz i władca... Szatan... da siły dość, by dopełnić ofiarnego obrzędu...
I rozpoczyna się straszliwa ceremonja. Więc pocałunek... a pod wpływem szorstkich, źle ogolonych warg, kobieta się wzdryga, jej ciało się pręży, gdyby w kurczu, pręży niby struna...
Potem krótkie świętokradcze modlitwy. A nakoniec scena najstraszliwsza — scena ofiarna, scena poświęcenia.
Więc wnosi la Voisin... nagie paromiesięczne dziecię... Guibourg szepce zaklęcia coraz szybciej, coraz bardziej nerwowo. Bluźni... Potokiem brudnych, cuchnących słów obrzuca Zbawiciela rozpiętego na krzyżu... padają wyrazy ohydne, potworne... Z czoła spływa mu pot gęstemi kroplami, usta krzywi grymas wściekłości... W ręku trzyma nóż... Z ręki la Voisin bierze kwilące dziecię. Krótki błysk. Krzyk. I potok różowej krwi rosi ołtarz, ścieka strugami na ciało nagiej kobiety...
Ofiara szatanowi złożoną została...
Guibourg podstawia kielich, a płynie doń krew — dopóki nieszczęsne dziecię nie zamieni się... niby w wyciśniętą gąbkę...
Guibourg jest teraz straszny... oczy dziko mu świecą... niktby w nim nie rozpoznał niedołężnego z przed chwili sie-