Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/37

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ciepłe ramiona otoczyły jego szyję, żarłoczne wargi wżarły się w usta... Czuł, że słabnie, że traci wolę. Refleksje i mocne postanowienia ginęły w mroku niepamięci. Och, jak ona pieścić potrafi! Dla tej kobiety demona gotów był obecnie na wszystko! Zresztą!... Postarał się uspokoić sumienie... Może tym razem nie kłamie?... Może to nie takie straszne?...
Wzrok Orzelskiej przesłaniała już mgła namiętności, lecz jednocześnie igrały tam i iskierki jakiegoś szatańskiego triumfu...


31