Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/290

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ XXV.
Przeszłość się mści!

Paralityk od paru chwil, słysząc zdala głośną rozmowę, nadsłuchiwał pilnie. Może sądził, że Tamara już opuściła pałacyk, że przybywa uwolniona Zosieńka i że na zawsze skończyły się jego męczarnie.
Teraz, widząc tę, która wraz z Orzelską do gabinetu weszła, zblad i cicho jęknął. Jeszcze nie wierzył, by to było możliwe, choć Tamara w niedawnej rozmowie przygotowała go na straszliwą wizytę
— Żyje? — wybełkotał.
— Żyję... żyję... — powtórzyła czarno ubrana kobieta. — Sądziłeś, że pozbyłeś mnie się na zawsze?...
— Ale, w jaki sposób ocalałaś?
— Hm... Bywają cudy!
Zastawił rękoma twarz, jakby z całej mocy odpychając od siebie złe widmo.
— Niepojęte!... — wyszeptał.
— A jednak ocalałam i przybyłam do ciebie...
Oderwał dłonie od oczów i jakby zapomniawszy

288