Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/256

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

skradł biżuterję, świtała jeszcze resztka nadzieji. Orzelski nie ośmieli się złamać narzuconych mu warunków, a jeśli w skrytce znajdują się naprawdę cenne akcje będą mieli za co uciec. Na pierwsze wydatki starczą te parę tysięcy, które zachowała przezornie w swem biureczku.
Jedna zachodzi obawa. Czy służąca nie podsłuchała skandalicznej sceny i nie pojawi się, jako groźny, a niepożądany świadek.
Hrabina lekko skinęła ręką rzekomemu baronowi, by na chwilę przystanąłź a sama ostrożnie zwiedziła dalsze pokoje i sień. Subretki, na szczęście tam nie było i musiała się ona znajdować w służbowych pokojach.
Odetchnęła z ulgą.
Teraz bez przeszkód, dotarli z Raźnią-Raźniewskim do krętych schodów, wiodących z hall’u do podziemi.
Jeszcze chwila — i stali przed małemi obitemi blachą drzwiami, od których klucz posiadała Tamara.
Zgrzytnął zamek, później rozległ się trzask przekręconego elektrycznego kontaktu i ukazała się niewielka, czysta celka, pomalowana na biało olejną farbą, bez mebli, na pozór, niezamieszkały pokoik, z którego chwilowo nikt nie korzysta.
— Pozostaniesz tu! — rzekła Tamara, wskazując wspólnikowi, aby do tej celki wepchnął Zosieńkę — Twoje życie zawisło od posłuszeństwa ojca! — Choć w tejże chwili chustka — prowizoryczny knebel — wypadła z ust panny i swobodnie mogła

254