Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Niebezpieczna kochanka.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nieco później, hrabina, pozostawiwszy w spokoju zakochanych, dyksretnie skinęła na Krzesza i pod pozorem pokazania mu jakiegoś obrazu, znajdującego się w dalszych komnatach, powiodła malarza do swej sypialni.
— Więc dziś wieczór. — oświadczyła, przypominając mu szczegóły zamierzonej ucieczki — o północy... Przyjedziesz samochodem... a tu znajduje się okno. Zapamiętaj je sobie, żebyś się nie pomylił: Choć w niem pewnie tylko dojrzysz światło, bo wszyscy wszyscy o tej porze w pałacyku udają się już na spoczynek. A tam gabinet męża. Będziesz musiał przejść przez niego, chcąc wynieść walizki. Lecz nie lękaj się. Od rana hrabia jest apatyczny i senny. Miejmy nadzieję, że się nie obudzi.


166