Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

panie Bartenjew — zwróciła się do siedzącego na końcu stołu huzara — proroczą mi smutny koniec... Cóż pan na to?
— Pani! — odparł łamaną polszczyzną — jest jedno takie opowiadanie, poema naszego Puszkina „Egipskie noce“. Niewolnik za jedno spojrzenie królowej jest gotów oddać swe życie... Ja postąpię za jego przykładem, o ile pani coś grozić będzie... chętnie moje w ofierze złożę...
— Ot, to rozumiem, to jest prawdziwy rycerz... podziękowała artystka... ale słuchajcie, zmieńmy temat, mówmy o czemś weselszem... Jaka szkoda, że z panów nikt nie gra... z jaką rozkoszą posłuchałabym muzyki...
— Ja gram trochę... odpowiedział skromnie huzar.
— I to wcale dobrze, potwierdził redaktor Fryze, słyszałem, gdy pan się popisywał u Patini. Śpiewa również, ma śliczny baryton... posadźcie go do fortepianu.
Bartenjew nie kazał się długo prosić. Właściwie tylko mu o to chodziło, by tą drogą zbliżyć się do Wisnowskiej, przekonać ją, że ma duszę czułą, jest czemś więcej niźli dzwoniącym ostrogami huzarem.
Począł najprzód grać tęskne i rzewne melodje rosyjskie, następnie przeszedł na muzykę Schumanna, ulubioną przez Wisnowską. Ona sta-