Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Marja Wisnowska. W więzach tragicznej miłości.djvu/31

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

On chciał tylko patrzeć na nią, nie żądając nic w zamian. Grając na scenie, widziała Bartenjewa, który nie opuszczał ani jednego przedstawienia siedząc w pierwszym rzędzie z wytrzeszczonemi oczami, o bałwochwalczym wyrazie. U niej w domu również zapatrzony z miną rozanieloną trwał w ekstazie zachwytu. Dalej, niema artystki, która nie byłaby czułą na składane publicznie dowody uznania, a bukiety nadsyłane przez Bartenjewa tak przedstawiały się wspaniale, iż na sam ich widok koleżanki żółkły z zazdrości.
— Dobry chłopak, myślała i pewnie we mnie do szaleństwa zakochany!
Z tych to przyczyn Wisnowska jęła huzara darzyć coraz większą sympatją, choć nie okazywała mu tego jawnie i zdziwiła się nieco, gdy częste wizyty oficera ustały. Jako na mężczyznie zależało jej na nim niewiele, lecz przykro było stracić równie oddanego wielbiciela talentu; o wielbicieli zaś dbała niezmiernie, pragnąc tą drogą powiększać swą sceniczną popularność. Zdziwiła więc ją dłuższa nieobecność Bartenjewa a nawet zastanawiała się, co ją tak nagle spowodować mogło.
Bartenjew tymczasem zaprzestawszy wizyt, mało dających możności pomówienia sam na sam z artystką, nie mógł jednak na tyle przezwyciężyć się, aby całkowicie wybić sobie z głowy swoje bożyszcze — jął krążyć w pobliżu mieszka-