Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Lekkomyślna księżna.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wczoraj ją ocalił od zamachu zdrajcy... wszak wiesz, sire, napadł na nią ten...
— Powoli, powoli — rzekł cesarz, któremu opowiadanie księżnej, z konieczności dość chaotyczne i przedstawiające pewne luki, wydało się podejrzane — powoli, Paola... on miał przedwczoraj, w nocy, ocalić pannę de Fronsac... przecież o tej porze kręcił się koło twego pałacyku... Zresztą Fouché, meldując mi o ujęciu niebezpiecznego spiskowca... zdaje się, imieniem Jakóba, nic nie wspominał o udziale porucznika!
— Zataił, swoim zwyczajem, pragnąc przypisać sobie całą zasługę! Porucznik zbił zdrajcę na kwaśne jabłko... i później nieprzytomnego oddał policyjnym agentom.
— Hm... hm... Bajeczkę wymyśliłaś, Paola!... Któż mi to potwierdzi?
— Fouché we własnej osobie. Pozatem panna de Fronsac, która przybyła wraz ze mną i znajduje się tu obok, w saloniku!
Doprawdy, aniołem była Paulina. Aniołem takim, iż zapominając o wszystkich przez nią doznanych przykrościach, przypadłbym do jej maleńkich stóp, co strojne w złote pantofelki, obecnie niespokojnie uderzały o podłogę i całował, całował... przez wdzięczność...
Cesarz zdawał się być zupełnie oszołomiony niespodziewanemi wyjaśnieniami siostry. Widocznie jednak, niezbyt im uwierzył, bo groźny mars nie opuszczał jego czoła-
Rustan! — zawołał — poprosisz tu tę młodą osobę, która oczekuje w antykamerze, no i pana Fouché, o ile nie opuścił pałacu!
— Rozkaz, najjaśniejszy panie!
Po chwili, pożerałem wzrokiem twarzyczkę Simony.

189