Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/92

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   86   —

Ale, jeśli Ilona cieszyła się względną swobodą, siedząc jeno za kratami, niczem dzikie zwierzę, z nim postąpiono, przez zemstę, po stokroć gorzej. Złośliwy garbus rozkazał hajdukom, wprost przykuć go do ściany i Górka stał teraz w swych okowach, nie mogąc poruszyć ni ręką, ni nogą.
Och, jakaż go ogarniała bezsilna złość. Na własną lekkomyślność i łatwowierność. Gdyby nie był się wygadał Elżbiecie o swej misji do Gabora i o posiadanych papierach, cała sprawa nie przyjęłaby podobnie tragicznego obrotu. I poco wogóle, powracał do zamku? Dziewczętom nie dopomógł, a sam znalazł się w beznadziejnej sytuacji. Pojmował teraz znakomicie, że graf Hermansthal, nieprzychylnie usposobiony do niego i Polaków, a zaskoczony potwornemi oskarżeniami, z któremi nie wiedział co począć, uchwyci się pozorów zdrady, by umyć ręce od tej całej historji, a z nim skończyć.
Był zdany całkowicie na łaskę hrabiny. Kobiety, wiodącej z Górką walkę na życie i śmierć, kobiety, jaką zranił straszliwie i od której spodziewać się nie mógł najmniejszej litości.
Jaki przeznaczała mu los? A raczej, w jaki wyrafinowany sposób postanowiła go zamordować, by nasycić swą zemstę i raz na zawsze usunąć ze świata świadka swych potwornych zbrodni?
Wojewodzic, przytwierdzony do muru — wtłoczono mu bowiem ramiona i nogi w żelazne, wmurowane tam obręcze — pochylił na piersi głowę.
— Chryste, ulituj się nad mą duszą! — szepnął. — Sam dla siebie nie znajdę ratunku!
Czuł się wyczerpany i znużony, przymusową pozycją, w jaką go wtłoczono. Okowy boleśnie wpijały