Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   81   —

Po raz pierwszy na twarzy grafa wykwitło coś w rodzaju uśmiechu.
— Opamiętajże się, waszmość! — rzekł — Wszak i waćpanu tłumaczyła hrabina, że to szaleniec!
— Kiedy....
— Próżno waść na hrabinę rzucał kalumje...
— Chryste! — prawie zawył. — Was tu wszyscy oszukują,, grafie! I ja początkowo nie chciałem wierzyć takie mi się to wydało potworne! Ale, zobaczyłem na własne oczy... A ten mistrz Atrefius... ta wiedźma...
— Mistrz Atrefius zwykły astrolog... Stała sługa powiada, żeście wy chcieli ją zabić...
Górka porwał się za głowę i chwilę wiódł po komnacie błędnym wzrokiem. Grunt usuwał mu się z pod nóg i doznawał takiego wrażenia, jakgdyby głową chciał przebić potężny mur. Hrabina przewidziała wszystko, a Niemiec tak wierzył jej ślepo, iż nie sposób mu było oczu otworzyć.
— Ależ uwierzcie mi grafie, — krzyknął w przystępie ostatecznej rozpaczy — To wszystko, co wam pokazują, to jedna kabała! Zmowa, by was zmylić i zatrzeć wszelkie ślady! Hrabina jest potworną zbrodniarką a Atrefius i ten Fitzke — wskazał na garbusa — jej wspólnicy... Toć, jestem wojewodzic Górka, nie mniej, niżli wy zakomitego rodu i można zawierzyć moim słowom...
Nieuchwytny cień przemknął po twarzy Hugona von Hermansthala, wnet jednak odwrócił głowę.
Znajdował się naprawdę, w niezwykle ciężkiem położeniu. Choć udawał obojętność a nawet pozornie bronił hrabinę, znakomicie wyczuwał, że w zamku dzieją się podejrzane rzeczy. I te podziemia i dziewice, osa-