dzeniem. Z natury nie była zła. Zależało jej tylko niezwykle na urodzie. Ale, gdy pewnego razu jedna z dziewek służebnych zacięła się, rąbiąc drzewo, przypadkiem w rękę, a strumień ciepłej krwi bluznął prosto w twarz hrabinie, nagła w niej nastąpiła przemiana. Wydało się jej, parę godzin później oglądając swą twarz w lustrze, że zmarszczki znikły a cera nabrała przedziwnej świeżości. Odtąd, uwierzyła słowom djabelskiego alhemika i odtąd poczęły się dziać potworne rzeczy w zamku.
W okolicach Czeithy ginęły dziewice, ale nikt o to posądzić nie śmiał hrabiny. Czasem tylko z lochów dobiegał jakiś jęk, lecz wnet milkł on, bez echa. Mistrz Atrefius przyrządzał, zakmnięty na klucz i odosobniony nowe mikstury, a twarz hrabiny stawała się coraz młodsza. Młodsza, jak mniemała, dzięki eliksirowi, zawierającemu ohydną domieszkę. Było to, oczywiście przywidzenie, a przedziwne odmłodzenie hrabiny, przypisać należało jakiemuś wstrząsowi, czy fenomenowi natury, że sześćdziesięcioletnia kobieta wyglądała wciąż na trzydziestkę. Najlepzym tego dowodem, iż mistrz Atrefius, mimo że zażywał te same ingredjencję, nie tylko nie odmłodził się, ale jeszcze bardziej postarzał. Zbrodniczy ten szaleniec pchał jednak Elżbietę, wcicż do nowych morderstw, sądząc że w końcu natrafi na taki składnik, który i jego odmłodzi.
Lata szły. Kręcili okoliczni starzy mieszkańcy głowami na to, że jaśnie wielmożna pani hrabina, wcale się nie starzeje, gadali po cichu, że związała się z czartowską siłą, ale nikt o nic złego głośno jej posądzać nie miał odwagi. Dziewice stale porywano takie, które nie posiadały rodziny, i których zniknięcie łatwo dawało
Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/38
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
— 32 —