Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Krwawa hrabina.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
—   24   —

miętających jeszcze czasy Hunyada i Macieja Korwina, Po środku zaś, wisiał konterfekt hrabiego Nadasdy, zmarłego małżonka Elżbiety. Zadziwiło tylko Górkę, że ubrany był w strój z przed lat kilkudziesięciu. Widocznie w wieku późniejszym ożenił się z hrabiną.
— Jako spało wam się kawalerze, w murach mojego zamczyska? — zapytała z czarującym uśmiechem piękna pani na powitanie.
Górka ucałował wyciągniętą rękę i odpowiedział misternie ukutym komplementem, wzrokiem zaś wpijał się w hrabinę. Dziś, miast stroju amazonki, w jakim widział ją wczoraj, nosiła dworską prawie, mody hiszpańskiej, którą wprowadził austryjacki dwór — suknię długą, czarną aksamitną, bogato naszywaną perłami, mocno wciętą w pasie.
— Siadajcie, rycerzu! — rzekła, wskazując mu obok siebie miejsce.
Obiad spożywali sami. Widocznie nikt urodzeniem nie był dostatecznie godzien, by obok nich zająć miejsce, lecz zato po olbrzymiej komnacie, kręciła się liczna służba.
Górka siadł i znów podziwiał bogatą zastawę stołu. Uginał się on dosłownie pod licznemi złotemi i srebrnemi misami, a w roztruhananach i pięknie rzniętych kryształowych puharach tysiącznemi barwami mieniło się wino. To też, rychło, pod wpływem znakomitych potraw, zaprawionych mocną węgierską papryką i stuletniego tokaja, świat począł mu się wydawać piękny, a czarne oczy hrabiny, najpiękniejsze na świecie.
— Dla własnej tedy przyjemności — zapytała Elżbieta, gdy pierwszy głód został nasycony i spostrzegła, że policzki Górki poczęły czerwienieć — podróżujecie po