brze obmyślone, okazało się w skutkach niemiłem.
Odnalazł ją tam Tomasso Chinelli, który w międzyczasie zdążył z klasztoru drapnąć i przez wdzięczność za pięć lat, spędzonych z jej łaski w zamknięciu, obsypał potokiem wymysłów. Margarita sądziła, iż ostatnia godzina jej się zbliża i chwyciła broni, do której jedynie była zdolna: ofiarowała Tomasso swe ciało.
Lecz ten tylko splunął i pochwyciwszy garść błota, cisnął nim jej w twarz z pogardą.
— Tegoś warta! — zawołał odchodząc.
Margarita Luti zakończyła swój żywot w klasztorze, lecz kiedy? — niewiadomo. Ta okoliczność w błąd wprowadziła wielu historyków, którzy sądzili, iż stać się to miało natychmiast po śmierci Rafaela, spowodowane rozpaczą niewinnej dziewicy po stracie uwielbianego kochanka.
My wiemy, że sprawa ma się zgoła inaczej.
Takiem było duchowe oblicze Fornariny — pierwowzoru Sykstyńskiej Madonny. Uwiecznił prócz tego Rafael jej oblicze, istotnie pozornie idealne i nieziemskie, w co najmniej tuzinie innych Madon i szeregu świętych. Niejednokrotnie historycy sztuki w różnych obrazach Rafaela doszukiwali się rzeczywistego portretu Fornariny. Ogólnie przyjętem jest zda-