go jedynie z imienia monarchą? Może śniły mu się zaszczyty, dostojeństwa, zagarnięcie władzy i spuścizny po straszliwym Richelieu, związek jawny i legalny z ukochaną, bez przeszkód?
Dość, że stanął na czele spisku, jako jeden z przywódców. Ale Richelieu miał wszędzie szpiegów i świetnie umiał spasować każde uderzenie. Zamachowcy, nim zdążyli wrogie kroki przedsięwziąć, zostali momentalnie aresztowani i osadzeni w więzieniu. Równie szybko odbył się sąd i... nieszczęsny „Cinq Mars“ wraz ze swym przyjacielem de Thon, za zdradę stanu, w 1642 r., złożyli głowy na szafocie. Dwulicowy Ludwik XIII palcem nawet nie kiwnął, aby uratować ulubieńca, „którego kochał jak brata“ i dla świętego spokoju, nie chcąc narażać się kardynałowi, poświęcił faworyta, który w gruncie rzeczy dlań się poświęcał, starając się przywrócić monarsze godność i utraconą władzę...
Nie zagłębiajmy się w historyczne szczegóły, są zbyt przykre i tragiczne... Jeden Richelieu, jak zwykle triumfował, syt zemsty — upokorzył króla, uśmiercił wroga... unicestwił Marion Delorme!
Gdy Marion przyniesiono żałobną wiadomość, zbladła. Do ostatniej chwili łudziła się, że Ludwik XIII uratuje kochanka.
— Więc nie żyje — zawołała z rozpaczą —