Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/81

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A jeśli tak będziesz postępował, rychło rozczaruję się w tobie...
Przy tych słowach, niby przypadkowo rozchyli ła się piżama Tamary i wyjrzało z pod niej, niczem z marmuru wykute jej ciało.
— Nie! — wykrzyknął, pożerając ją wzrokiem i wspominając szaloną noc, spędzoną w jej objęciach w Wilnie. — Za żadne skarby nie chcę cię stracić. Gotów jestem dla ciebie wszystko uczynić, stale czynić będę czego tylko zażądasz!
Rozumiała doskonale, co się z nim działo.
— Pocóż — wyrzekła z uśmiechem — czas tracić w takim razie na próżne słowa! Słuchaj mnie się stale, a wszystko będzie dobrze! Chodźmy teraz do sypialni, gdyż godzina już późna a jutro poważna praca cię czeka...
Powstała z tapczanu i przeciągnęła się kusząco.
Marlicz spowrotem był jej niewolnikiem. Tak sa mo, jak wtedy gdy niszczył papiery i uczyła go mówić z Kuzunowem. Tylko niewiadomo dlaczego w je go pamięci stanęła dawno przeczytana historia o egip skiej królowej Kleopatrze. Przepiękna Kleopatra chę tnie zgadzała się należeć do tych, którzy jej pożąda li, ale pod warunkiem że za jedną noc rozkoszy zapłacą życiem, aby nikt chwalić się później nie mógł, że spoczywał w ramionach królowej. I wielu znajdy wało się takich, którzy godzili się na ten warunek, wiedząc, że nazajutrz zrana wypiją czarę, zawierają cą truciznę podaną przez królewską kochankę.
Historia ta przypomniała mu się nagle a serce jego ogarnęło złe przeczucie, czy za cenę podobnej nocy nie zgadza się na rzeczy, które mogą go zaprowadzić bardzo daleko.
Wnet jednak, otrząsnął się z niemiłego wspom