Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Kobieta, która niesie śmierć.djvu/62

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pieniądze... — Kiedy przekonałem sie o tym, nie da łem mu pieniędzy!..
Wyciągnął paczkę banknotów z kieszeni i położy ją na biurku dyrektora,
Twarz Kuzunowa, zazwyczaj pochmurna, rozjaśniła się raptem w uśmiechu pełnym zadowolenia.
— Więc nie miał papierów — zawołał ucieszony że dowody mające skompromitować Tamarę, okazały się fikcją. — Kłamał najzwyczajniej... Cóż to za czło wiek, wogóle, ten Drangiel?..
— Był to nieszczęśliwy wykolejeniec, który z pijaństwa ostatecznie stoczył się na dno, od którego od sunęli się wszyscy i który za kieliszek wódki gotów był uczynić, co kto chciał... Mówię był, gdyż nie żyje....
Kuzunow otworzył szeroko oczy ze zdumienia.
— Nie żyje?!
— Tak — pobiegła dalej kłamliwa relacja i Mar licz, nie czerwieniąc się nawet, począł opowiadać o szczegółach, w jakich rzekomo odbyło się samobójst wo. — Zastrzelił się w kilka minut, po mojej wizycie... — Zapewne w napadzie białej gorączki, gdyż w czasie rozmowy ze mną już był nieprzytomny. Może ze złości, że przyłapałem go na chęci oszukania pana dyrektora i nie dałem pieniędzy. Dość, że nie żyje. Oto, dlaczego dłużej zabawiłem w Wilnie. Chciałem się przekonać, czy mimo wszystko nie pozostawił jakie goś listu...
— I cóż?
— Absolutnie, nic..
Marlicz obserwował ukradkiem twarz dyrektora i stwierdził w duchu, że gdyby przyniósł mu wiadomość, że zarobił na giełdzie parę milionów złotych, nie uczyniłby mu większej przyjemności. Twarz Ku