Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/97

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bywa — „dzień dobry”, „jak się masz” „dowidzenia”... Wtedy w „Olonji” zdziwiłem się nawet bardzo, że podszedł i usilnie zapraszał do stolika... Jaka on dla mnie kompania? Nie pije! Nudny... I powiem szczerze, nie był bym się do was przysiadł, gdyby nie pani...
— A ja myślałam, że łączą pana z Doriałowiczem wspólne interesa?
— Mnie? Z nim? Żadne...
Tyle szczerości, a nawet oburzenia, iż można go posądzać o wspólne sprawy z „nudną mumją”, zadźwięczało w głosie Hipcia, że trudno było nadal wątpić. Więc nie natrafiła na rozwiązanie zagadki? Zniechęconym szepnęła głosem:
— Wielebym dała, żeby wiedzieć kim jest ten Doriałowicz?
Hipcio się roześmiał.
— Niezbyt dawno go pani zna, skoro się odemnie chce dowiedzieć... Niestety informacjami służyć nie mogę... Chodzi, je, śpi, pieniądze ma, podobno solidny, w kryminale jeszcze nie siedział... Pozatem bestja nudna... Nie pani typ! Jak szczęścia pragnę... Im pani go prędzej przepędzi, tem lepiej...
— Poróżniliśmy się wczoraj poważnie! — zauważyła.
Podskoczył na krześle.
— Pokłóciliście się! A to doskonale! Uschłaby pani przy nim... zamieniłby panią w mumję... Widziałem, że musiał czemś zdenerwować i zanosiło się na burzę... A to świetnie!
Chcąc zaznaczyć swą radość z nieoczekiwanego zerwania z protektorem, Hipcio przysunął się z krzesłem bliżej i dalej trajkotał:

— Jest pani sama, nie wie co począć... i się nudzi...

91