Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/152

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Wzdłuż ścian ciągnął się rząd wysokich rzeźbionych krzeseł dębowych, w głębi widniała duża gdańska szafa, a wprost wejściowych drzwi — schody zasłane dywanem, wiodły na górę.
Powitany niskim ukłonem przez służącego, Doriałowicz zbliżył się do tych schodów.
— Przepraszam, że pójdę pierwszy — odezwał się do Mary, — ale wszak nie znasz jeszcze twojego państewka...
Rozpromieniona podążyła w ślad za nim. Zajaśniał na górze przed niemi długi korytarz, z którego szereg drzwi wiódł na prawo i na lewo. Spory musiał był pałacyk i znaczną obejmować liczbę pokojów — co bynajmniej nie zmartwiło Mańki.
Tymczasem dyrektor pchnął drzwi, znajdujące się w głębi korytarza — i wszedł do małego gabineciku, snać przygotowanego na ich przyjęcie, gdyż na kominku trzaskał wesoło ogień.
— Rozgość się tutaj — rzekł do niej, wskazując szerokim gestem po wytwornym saloniku — zejdę tylko na chwilę, wydam służącemu niezbędne zarządzenia i wnet powrócę. Wtedy obejrzymy resztę!...
Nie czekając na odpowiedź, oddalił się pospiesznie, zamykając drzwi za sobą.
Pozostała sama. Zrzuciwszy futro, ciekawie rozpatrując się dokoła, zajęła miejsce w jednym z głębokich foteli, ustawionych w pobliżu kominka.

A więc tak wygląda jej królestwo! Dziwne jest życie i nigdy nie wiadomo, co za chwilę kogo spotka. Wczoraj o tej porze nie wiedziała niemal co z sobą począć, w jednej sukience zamierzając powrócić do Wawrzona, za bufet — dziś jest narzeczoną zamożnego człowieka, byt ma zabezpieczony, ta cudna willa należy do niej. Wczoraj, prawie że o tej porze była

146