Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Karjera panny Mańki.djvu/132

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dla mnie miłem towarzystwie?... A może pan pragnie moje rzeczy zrewidować?... Służę!
— Zaraz tu przyjdzie detektyw, — odparł podnieconym głosem Welesz — i jeśli zajdzie potrzeba, przeprowadzi rewizję...
— Ach, tak...
— Proponuję jednak, abyśmy tę sprawę załatwili polubownie. Mam niezbite dowody, że pani mnie okrad.. to jest, chciałem powiedzieć, samowolnie zabrała klejnoty ze skarbczyka, jednak...
Weleszowa wykonała ruch, tak groźny i stanowczy, że Hipcio, mimo złości, zamilkł na chwilę.
— A ja nie będę rozmawiała z panem, o ile pan nie zmieni tonu! Odchodzę...
— Zostaniesz!
— Nie zostanę ani chwili dłużej w towarzystwie tej dziewczyny ulicznej, bo tylko dziewczyna uliczna odwiedzać może po nocy mieszkanie żonatego człowieka...
Mańkę, jak gdyby kto trzasnął szpicrutą. Dotychczas zachowywała się obojętnie, starając do sceny małżeńskiej się nie mięszać. Lecz teraz ją poderwało. Że Weleszowa wyłguje się bezczelnie — obchodziło ją niewiele. Że zabrała biżuterję, nie jej rzecz tu sąd wydawać. Lecz jak śmie, po wczorajszej wizycie, zwać ją dziewczyną uliczną?... Wszak przedtem już z jej ust padło słowo „nierządnica”. Broniąc swej skóry, nie ma potrzeby jej znieważać. Wszystko zakipiało w Mańce. Głosem podnieconym jęła wyrzucać:

— Od mojej osoby, wara! Rozumie pani?! Patrzcie, dziewczyna uliczna! Doskonale pani wie, kim jestem i dlaczego się tu znalazłam. Nie wtrącałam się między was, pókiście się kłócili o biżuterję, ale teraz po-

126