Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/83

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To raz na zawsze zapomnij o tem i wybij sobie z głowy, aby to się miało powtórzyć...
Powstał z miejsca i przystanął na przeciw Very.
— A gdybym cię jednak poprosił, żebyś nie szła do Otockiego? Sam podejmuję się sprawę załatwić!
— Pójdę...
— Tak pragniesz zostać jego kochanką?
Vera wyprostowała się dumnie, ostro mierząc wzrokiem swego wspólnika, jakby pragnęła go zmiażdżyć.
— Dość tego! — szorstko i energicznie zabrzmiał głos pięknej kobiety — Dość! Postępuję, jak uważam za stosowne!... Ty masz słuchać... i milczeć... Wypraszam sobie podobne uwagi!...
Ale Waryński również był podrażniony i nie mógł powstrzymać słów, cisnących mu się na usta.
— Nie zapominaj — odparł szorstko — że był czas, kiedyś przemawiała do mnie inaczej!... Nie zapominaj, że ja jedynie wiem najlepiej, ile razy w życiu musiałaś stąpać po trupach i krwi...
Vera zbladła.
— Pogróżki?
— Nie pogróżki.... a stare wspomnienia.
— Ty śmiesz do mnie w ten sposób się odzywać? — jakieś cieplejsze nuty zadźwięczały w jej głosie — Ty? Za to, że pragnę postawić cię na nogi, dać do ręki majątek, zrobić z ciebie człowieka?
— Ale...
— Oto wdzięczność!...

Pani Vera rzuciła się w głęboki fotel. Przybra-

77