Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/73

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie lubię się narzucać...
— Zależy od....
Vera urwała — sprawdzając, czy prezes Stratyński nie podsłuchuje. Wiódł on obecnie, nieco odwrócony, rozmowę z jakimś starszym panem i nie mógł objawiać zwykłej zazdrości.
— Czy pan wie — nagle padło z jej ust wyznanie — że ja dziś tu umyślnie przybyłam, chcąc poznać pana?...
Otocki o mało nie podskoczył na swem krześle.
— Pani żartuje!
Bynajmniej! I że umyślnie prosiłam panią Lalę, aby wyznaczyła panu obok mnie miejsce przy kolacji...
— Och...
Otocki posiadał wiele wad — ale posiadał i pewną dozę samokrytycyzmu. Mógł uchodzić za wcale przystojnego mężczyznę i łaskawa fortuna nie skąpiła mu przygód miłosnych. Lecz... Zdziwiło go niezmiernie, że piękna kobieta „lwica“ salonów, oświadcza mu się pierwsza tak raptownie.
— Doprawdy, pani — wybąkał — zażenowany jestem... Toć pani nie zna mnie wcale...
Vera roześmiała się, ubawiona tem zakłopotaniem.
— Nie znam? — odparła — Ależ znam doskonale! Gdy się przeczyta książki jakiegoś pisarza, to staje się on nam tak bliski, jakby go się znało od lat wielu... A przeczytałam prawie wszystko, co pan napisał...

— Zaczynam być dumny...

67