Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/123

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

powieki... Lekki sen, drzemka raczej... Lecz nie danem jej było zasnąć na dobre...
Gdyż...
Ledwie światło zgasło w oknach Very, dokoła jej domu jęły się snuć jakieś tajemnicze postacie. Aleja Róż pusta jest zazwyczaj po północy i ten, kto chce się zakraść do parterowego mieszkania nie tak trudne ma znów zadanie...
Vera mieszkała na parterze...
Postacie te oddzielały się od kamienic, to znów ginęły we wnękach. Wyraźne czaty, celem pochwycenia dogodnej pory dla wyprawy, wypatrzenie chwili najbardziej stosownej...
Wreszcie...
Zbliżyły się do siebie ciemne sylwetki — i najwyraźniej rozróżniać można było zarysy mężczyzny i kobiety.
— Czy już śpi? — zabrzmiał cichutki kobiecy szept.
— Ano, z godzinkę światła nie pali...
— Zaryzykujemy?...
— Możem, Felka...
Kobieta przybliżyła się do swego towarzysza, udzielając mu ostatnich wskazówek.
— Zostanę tutaj i ostrzegę w razie niebezpieczeństwa...
— To się wi...
— Gwizdnę dwa razy, jak mnie uczyłeś...
— Rychtyk...

— A ty, jak tylko wejdziesz... skieruj się na lewo. Tam stoi duże biurko. Wyłamiesz boczną szufladę i znajdziesz wewnątrz mały guziczek... Gdy go

117