Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Grzesznica.djvu/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.




ROZDZIAŁ I.
Tajemnicza nieznajoma.

Otocki raz jeszcze spojrzał w jej duże szafirowe oczy.
Patrzyły zimno, obojętnie. Zniknął z nich wszelki ślad tego uśmiechu, który przed godziną zachęcił go do zaczepienia na ulicy pięknej nieznajomej.
Och, była ładna i zgrabna — ta wysmukła złocista blondynka, o oczach rozmarzonych i chciwych zmysłowych ustach.
Kiedy Otocki ośmielony swobodnym uśmiechem szafirowych oczu może godzinę temu podszedł do młodej kobiety, mniemał, że natrafi na łatwą zdobycz. Tymczasem...
Toć nie świętą jest panienka, spacerująca o jedenastej wieczór po Nowym Świecie i rzucająca przechodniom kuszące spojrzenia. Po paru jednak zamienionych z nią zdaniach, wnet poznał, iż los mu zsyła „coś lepszego“. Wyrażała się poprawnie, ba, nawet wytwornie a całe obejście znamionowało osóbkę, która otrzymała staranne wychowanie...
— Czyżby?

5