Strona:Stanisław Antoni Wotowski - George Sand.djvu/30

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

szem. Gdy zwabiony olbrzymim rozgłosem żony, pan Kazimierz Dudevant, zdecydował się też wybrać do Paryża, wpada ona, jak bomba do mieszkania Planche’a.
— Wstawaj pan!
— Co się stało?
— Kazimierz przyjeżdża! Będzie go pan oprowadzał po Paryżu!
Zgoda z mężem została zawarta, przynajmniej pozornie. Zobowiązał się on absolutnie nie wtrącać do spraw sławnej damy, pod warunkiem, aby ta od czasu do czasu odwiedziła go w Nohant.
Z pozwolenia tego postarała się skorzystać niemal niezwłocznie. Stosunek bowiem z Juljuszem Sandeau psuł się coraz bardziej. Sceny stawały się niemal codzienne, a przyszły autor „Marjanny“ i „Mademoiselle de la Segliere“ był kulą u nogi... Łączyły ich jeszcze jednak wspólne początki, wspólnie przecierpiana bieda, wspomnienia.
— Czyś już tak szybko zapomniała o naszych przysięgach? — czasem zapytywał — gdyby nie ja, dziś jeszcze tkwiłabyś nieznana, na wsi!
— Wiem, com ci winna! — odpowiadała — lecz jestem wolnym człowiekiem, nikt nie ma prawa do mnie!
— Nawet ja?
— Nawet ty! Krępować się nie pozwolę!