Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Duchy i zjawy.djvu/69

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

kłe przenoszenie myśli podświadomych. Mowa np. o nieudanem małżeństwie Hodgsona, które było otoczone zawsze wielką tajemnicą, nawet dla najbliższych przyjaciół. — „Czy przypominasz sobie Williamie doktorkę z New-Jorku, członkinię naszego towarzystwa?“ — „Nie, nie przypominam sobie, ale o co chodzi?“ — „Jej mąż, jak się zdaje, nazywał się Blair“ — „Czy nie chcesz mówić o pani Blair-Thaw?“ — „Właśnie, a więc zapytaj się pan Thaw, czy na jednym obiedzie nie mówiłem z nią o pewnej pannie?“.
James pisze do pani Thaw, która odpowiada, że istotnie, piętnaście lat temu Hodgson mówił z nią o pewnej pannie, o którą napróżno się starał!
Fakt istotnie niezwykły! Lecz słuchajmy dalej. Jednego razu za życia Hodgsona, gdy towarzystwo S. P. R. którego był sekretarzem miało niedobór, jakiś bezimienny ofiarodawca przysłał summę konieczną na zaspoko jenie potrzeb. Na ziemi Hodgson nie wiedział kto był ofiarodawcą: lecz po śmierci odkrywa go śród obecnych, mówi do niego i dziękuje publicznie. Kiedyindziej Hodgson, jak zresztą wszystkie duchy, skarży się na nadzwyczajne trudności, jakich doznaje, wyrażając swe myśli przez obcy organizm „Jestem — mówi on — jakby niewidomy, który szuka swego kapelusza“.
Lecz gdy William James stawia mu wreszcze pytanie: „Hodgsonie, co masz nam do powiedzenia o innem życiu? zmarły daje odpowiedzi wymijające i poczyna szukać wybiegów: „To nie fantazja nieokreślona, lecz rzeczywistość“ odpowiada. „Hodsonie“ ,nalega pani James, czy żyjecie jak my, jak ludzie?“ — „Co ona mówi?“ zapytuje duch, udając, iż nie zrozumiał — „Czy żyjecie jak my?“ pawstarza William James — „Czy macie ubrania, domy?“ dodaje żona — „Tak, tak, domy, ale nie ubra-