Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/87

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ciężko ustalić...
— A analiza?...
— Nie wykryła nic podejrzanego...
Do rozmowy wmięszał się Uszycki.
— Czy to przypadkiem nie sprawka Grota? Mojem zdaniem, wierzysz mu zbytnio...
Artystka mocno poczerwieniała. Ale Huba w odpowiedzi potrząsnął głową.
— Grot jest uczciwym człowiekiem!
— Byleś się nie zawiódł! — mruknął baron.
Na to Świtomirski nie odrzekł nic. Zmieniając tylko temat rozmowy, oświadczył:
— Jestem bardzo znużony!... Nie pozostanę do końca na wyścigach...
— I ja już wychodzę! — zawołała pani Irma — zdenerwowała mnie porażka „Magnusa“...
— Co zaś mnie się tyczy — dodał Uszycki — widzę, że Huba ma wielką przykrość i również nie pozostawię go samego... Idę... Może uda się Hubę rozruszać...
— Wątpię... — szepnął hrabia.
Rychło ta trójka znalazła się w samochodzie. Przódy odwieziono panią Irmę, później przyjaciele pojechali dalej...

Grot tymczasem, opuściwszy gabinet prezesa, tak jak był w kurtce żokiejskiej, narzuciwszy tylko na nią palto, pobiegł pędem do stajni.
Znajdował się w niej już „Magnus“. Wpadł do boksu, począł oglądać konia. Ogier nie czynił wrażenia wcale zmęczonego, otrząsnąwszy z siebie całkowicie chwilowe odrętwienie.
Poruszał się rześko, patrzył dokoła ze ździwieniem, jakby nie rozumiejąc co gwałtowne zachowanie

85