Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/84

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Ależ przysięgam! — krzyknął żokiej — nie wstrzymałem konia... Nagle, koło narożnika zauważyłem, że jakby zwalnia tempo... Począłem go wysyłać... Daremnie!... szedł ospale, leniwie... Nie reagował nawet na uderzenia...
— Może dziś chory?
— Ech! Przed gonitwą był wesół, rzeźki, jaknajzdrowszy Zaklinam, panie doktorze, niech pan powie, co to wszystko znaczy...
Lekarz zamyślił się, poczem powoli jął mówić:
— Należy jednak wziąć pod obserwację konia. Jeśli to początek niedomagania...
— Napewno nie! — przerwał Grot — „Magnus“ jest jaknajzdrowszy, chyba teraz go zatruto...
— W takim razie wnioskowałbym coś innego...
— Mianowicie?
— Ktoś, komu zależało na przegranej ogiera hrabiego Świtomirskiego, dał „Magnusowi“ przed wyścigiem usypiający, osłabiający środek... Opium lub morfinę... Koń z początku nie czuł narkotyku i biegł normalnie, potem zaczął słabnąć.
— Tak samo myślałem! — wyrwał się Grotowi wykrzyknik. — Ale w jaki sposób?
— Zastrzykując opjum niewielką szprycką!
— Kiedy to zrobiono?
— Zapewne przed samym wyścigiem!
— Psia krew! — zaklął Grot głośno, nie mitygując się nawet obecnością prezesa. — O, łotry!... Sprawka „demona wyścigów“....
Zaległo milczenie. Wreszcie pierwszy przerwał je margrabia.
— Dziwne!... Oficjalnie nic ustalić nie można! Podobna zmiana „formy“ konia!... Pan doktór przypuszcza jakieś nieuchwytne zatrucie.. Grot stoi po-

82