Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

gją, jął się krzątać, Genio Rydzewski, dobroduszny grubas, obywatel ziemski i wielki birbant, zawołał:
— Widzę, poprawiło się znacznie!
— O... i poprawi się... całkowicie! — z przekonaniem przytwierdził Huba.
Tylko Moryś Uszycki milczał. Był to bardzo wytworny młodzieniec w monoklu, o pańskich manjerach i dumnym wyrazie twarzy. Z czego właściwie żył, trudno dociec, stale przesiadywał jednak w najdroższych lokalach i widywano go w towarzystwie najszykowniejszych kobiet. Używał tytułu barona, a tytuł ten, jak również swój rodowód wyprowadzał z Małopolski. Huba lubił Morysia wielce, bo nikt nie umiał równie dobrze jak on, zorganizować emocjonującej partyjki.
Dalszy ciąg zabawy potoczył się według zwykłego programu.
Mniej więcej w dwie godziny później, Huba był kompletnie pijany, a Rydzewski urznął się tak, że musiano go odwieźć do domu. Tylko baron trzymał się dobrze... Później Huba grał z baronem w orła i reszkę i czy przegrał czy wygrał nie pamiętał... Później rumuni przed ich lożą jęli zawodzić sentymentalne melodje, a obecne na sali „girlasy” bezczelnie naciągały Hubę.
Później... gdy przyszło do płacenia rachunku, okazało się, że przerasta on dwa tysiące i niemal połowę należy zapisać na „debet“, bo w międzyczasie hrabia gdzieś pogubił, czy porozdawał pieniądze.
W szatni pożyczył Switomirski od portjera pięćdziesiąt złotych. Portjer dał je względnie chętnie. Widocznie, grywając stale na wyścigach, wierzył w dobrą gwiazdę „Magnusa“ i jego właściciela. Niestety, tych pieniędzy nie ujrzał nigdy więcej!


31