Przejdź do zawartości

Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/249

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pilne sprawy! Sądzę, iż nie tak prędko zwróci się pani do mnie o pomoc!...
— Nigdy nie wiadomo! — zażartowała w odpowiedzi.
— Chyba za rok — również odparł żartem — gdy w waszej stajni pojawi się nowy derbista!... Do tego czasu, możemy spać spokojnie.?
— Ale może nie pojawi się nowy Smith!...
Kiedy Grot z Świtomirską pozostali sam na sam w gabineciku — długą chwilę panowało milczenie...
Znów pomiędzy nim a Tiną ciążył ten pełny niedomówień stosunek, gdy chciałoby się powiedzieć bardzo wiele, a odwagi braknie niebezpieczny temat rozpocząć.
— Cóż pan postanowił?
— Nie rozumiem? — udał zadziwienie.
— Sądziłam, iż po „Derby“ pragnie mnie pan opuścić?
— Ja?
— Oczywiście! Że pan ma swoje projekty na przyszłość...
— Hm... jeszcze...
— Właściwie najcięższe byłyby między nami rozrachunki... Wszak „Magnus“.
— „Magnus“ jest pani własnością! — serce scinęło mu się nieco
— Mam tu na myśli pewne rozwiązanie zawikłanej sytuacji...
Jak ona dziś rozmawia z nim? Podział? Rozwiązanie? Zwykły obrachunek z żokiejem!... Ha, trudno...
— Jakie? — mruknął.
Tina uśmiechała się teraz filuternie. Powoli wycedziła:

247