Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pan w willi i że to pana wynoszono. Nie tracąc chwili, rzuciłem się w kierunku, w którym w zaroślach zniknęli zbóje, dając dla postrachu, parę wystrzałów i rychło odnalazłem pana. Przestraszyli się oni pościgu, a chcąc tem łatwiej uciec, rzucili swój ciężar na ziemię, wśród krzaków, nie mając czasu krzywdy panu uczynić. Wogóle zaskoczyło ich niespodziane przybycie naszego samochodu. Posłyszawszy warkot motoru, w pośpiechu opuścili willę, zabierając jednak pana ze sobą, aby polecenie swego szefa spełnić do końca. Byli jednak już zdemoralizowani, gdyż nie przewidywali żadnego niebezpieczeństwa, a pana znacznie później mieli zamiar wynieść... i złożyć w gliniankach... Ponieważ do glinianek sporo pozostawało drogi, a moje wystrzały wpoiły w zbirów przekonanie, że to liczniejszy oddział policji ich tropi, nie pozostawało nic innego, jak pozbyć się jaknajprędzej zawadzającego im balastu i bez niego umykać. Nie wiele to pomogło, gdyż natychmiast zawiadomiłem policję, a zarządzona przez władze bezpieczeństwa obława, w przeciągu paru godzin pochwyciła zbrodniarzy.
— Wyśpiewali wszystko?...
— Powoli, niechętnie, ale wyśpiewali... Wówczas na zasadzie tych zeznań, pragnąc pochwycić głównego ptaszka, czyli pana Smitha, a naprawdę Antoniego Grzelaka — posłałem doń przez zaufanego posłańca sprytnie podrobioną kartkę, iż wszystko zostało wykonane ściśle, a ładunek spoczął w przeznaczonem mu miejscu. Sądził więc szanowny Smith-Grzelak do ostatniej chwili, nawet dosiadając konia w „Derby“, że Grot tkwi głęboko w gliniankach...
— Świetne...
— Pana Grota długo musieliśmy cucić, zanim

244