Strona:Stanisław Antoni Wotowski - Demon wyścigów.djvu/174

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dostałem ostrzeżenie, ale zupełnie nie rozumiem skąd może przyjść niebezpieczeństwo. Okna u boksów posiadają kraty, nikt się przez nie nie prześlizgnie... Drzwi są mocne... Chyba nie zechcą szturmować stajni i wyłamywać drzwi?...
— Niemożliwe! Pełno dokoła ludzi... Blisko inne stajnie... W sąsiednim budynku śpi reszta naszych chłopaków... Na najlżejszy krzyk, zbiegną się wszyscy...
— Widzisz!... Więc....
— A jednak wtedy zatruli nam „Magnusa“!
— Ach, to co innego! — zawołał Grot, nie chcąc wtajemniczać chłopaka w szczegóły przykrej sprawy — Lecz obecnie...
— I ja nie bardzo rozumiem, proszę pana.. Ale dlatego zasnąłem, jak pan wyszedł, żeby teraz czuwać... Posłyszę każdy szmer...
— Dobranoc!...
— Dobranoc, panu...
Grot odszedł do przygotowanego dlań pokoiku. Był on przy wejściu, a sam rozkład stajni przedstawiał się następująco. Z dworu wchodziło się do niewielkiej sionki, po obu jej stronach mieściły się spore izby. Jedną zazwyczaj zajmował Błaszczyk, w drugiej sypiali inni chłopcy stajenni. Ci nocowali obecnie — szczyt ostrożności — na skutek polecenia Grota, do czasu „Derby“, w sąsiednim budynku. Z sionki wiodły drzwi do właściwej stajni, czyli drugiego korytarza, po którego bokach znajdowały się końskie boksy. Drzwi te przeważnie zamykano. Dziś Grot zostawił je otwarte. W korytarzu śpi Błaszczyk, a on przy wejściu... Wszystko szczelnie zaryglowane... Kot do wewnątrz nie zdoła się prześlizgnąć...

172