Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/91

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sunąć się naprzód, w obawie wzbudzenia gniewu macochy.
— Dzień dobry kochanym paniom, dzień dobry wam, dzieciaczki — wołała, witając przybyłych. Jakże to uprzejmie ze strony pań, że przyjechałyście wcześnie. Dzieci będą miały czas pobawić się dłużej, a my sobie tymczasem pogawędzimy trochę.
I odrazu przechodząc do zajmującej ją głównie sprawy — dodała:
— Mam do pań wielką prośbę, wyjaśnię ją paniom potem, dotyczy ona tego nicponia Zosi, którą chciałabym powierzyć wam, darować na kilka tygodni, o ile panie pozwolą, mam bowiem zamiar wyjechać w osobistym interesie.
Panie weszły do salonu, a dzieci pozostały na ganku.
— Co powiedziała twoja macocha? dopytywała Stokrotka zaciekawiona. Chce ciebie podarować?... Dokąd ma jechać bez ciebie?
— Nic nie wiem — odrzekła Zosia z westchnieniem. Od dwu dni bije mnie i potrąca, powiada, że mnie samą zostawi, gdy pojedzie do Włoch...
— A ty się tem martwisz? zawołała Kamilka z uśmiechem.
— O, wcale nie! Zwłaszcza jeżeli mam ten czas przebyć z wami! Jakże bym się czu-