Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/61

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w pobliżu pośpieszyli z pomocą i podnieśli zaczerwienioną z gniewu jejmość, która uskarżała się na ból nogi. Zosia usunęła się na stronę, w obawie, aby zły humor macochy nie spadł na nią i szepnęła do Kamilki:
— Chodźmy ztąd, bo chciałabym poprawić coś przy sukience zanim obiad podadzą.
To mówiąc, usunęła trochę rączki i ukazała ogromną plamę powstałą z kawy mlecznej.
— Dlaczegoż nie włożyłaś innej sukienki? zapytała Kamilka.
— Mama nie pozwoliła mi zmieniać sukienki włożonej zrana.
— Służąca powinna była zaprać tę plamę — dorzuciła szeptem Kamilka — sukienkę wyprasować też mogła przed wyjazdem.
— Obawiała się gniewu mamy, odparła Zosia.
Kamilka przywołała cichaczem Madzię i Stokrotkę i wszystkie cztery pobiegły do dziecinnego pokoju i tam zabrały się wnet do roboty. Madzia wlała wodę do miednicy, Stokrotka podała mydło, Kamilka wycierała plamę szczoteczką do paznokci aż dopóki plama nie znikła zupełnie, ale sukienki zamoczonej nie miały już czasu wysuszyć, gdyż zawołano na obiad.
Zosia siedziała zdaleka od macochy,