ale Zosia wskazała na wybranego przez siebie, mówiąc, że na tym pojedzie.
Pani Marja skarciło ją za samowolę, ale dodała z uśmiechem, że pozwala jej dosiąść tego, który z wyglądu trafił jej do przekonania.
— Zobaczymy, czy nie pożałujesz twego wyboru, ale niech się stanie według twej woli — powiedziała w końcu,
Zosia zawstydzona mocno, czuła, że źle uczyniła wyrywając się przed innemi, ale musiała już wytrwać w swym wyborze. Ogrodnik z synem prowadzili osiołka obładowanego różnemi zakąskami i przyborami do jedzenia. Osiołek, na którym jechała Zosia, nie chciał w żaden sposób odstąpić od swego towarzysza prowadzonego przez ogrodnika. Trzy pierwsze biegły raźno, Zosia nie mogla ich dogonić i słyszała tylko zdala wesołe głosiki przyjaciółek, które wkrótce zupełnie znikły jej z oczu.
Syn ogrodnika starał się pocieszać Zosię, ale jego słowa drażniły ją jeszcze bardziej i miała już łzy gniewu w oczach.
— Nie opłaci się płakać, panienko, — mówił chłopak i dorosłym się zdarza omylić. Panience się zdawało, że ten będzie najlepszy z naszych osiołków, bo nie gorzej wygląda na oko, ale to największy leń i uparciuch niesposób z nim poradzić. W powrot-
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/201
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.