Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/195

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Diękuję panienkom, ale mam już sukienkę uszykowaną, zaraz ją włożę.
— Spójrz najprzód na to, co przynosimy, rzekła Madzia, odsłaniając koszyk.
Olśnionym oczom Elizy ukazała się suknia brązowa przybrana białym kolorem, czepeczek jaki zazwyczaj noszą służące i ładne okrycie.
— To za piękne dla mnie! — zawołała Eliza zdumiona i zmieszana tak bogatymi prezentami.
Dziewczątka pomimo jej oporu odwiązały fartuszek Elizy i starały się zdjąć z niej suknię. Musiała poddać się ich woli i włożyć na siebie przyniesione przez nich stroje, poczem zaprowadziły ją dzieci do sypialni matki, żeby mogła przyjrzeć się sobie w dużem lustrze. Eliza, wzruszona do głębi, dziękowała dziewczynkom, a potem obu paniom za otrzymane dary.
— Teraz pójdę do siebie i zdejmę tę śliczną sukienkę, nie mogę przecież nosić jej na codzień, tłómaczyła małej czwórce, która ją otaczała i cieszyła się radością bijącą z oczu dziewczyny.
— O nie, musisz pozostać w tym stroju aż do wieczora, wołały dzieci.
— Dlaczego? — zapytała Eliza zaciekawiona: