Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Dziękuję bardzo, mam dość i bez twoich — odburknęła Stokrotka.
— To niegrzecznie odmawiać — skarciła ją Madzia. Zosia oddając tobie orzechy, uznaje się tem samem winną; nie należy już dąsać się na nią.
Stokrotka spojrzała na Zosię trochę krzywo, nie wiedząc dobrze co jej uczynić wypada. Zosia wyglądała bardzo żałośnie, to ją wzruszyła nieco, ale nie mogła jeszcze przemóc gniewu.
— Uściśnijcie się, moje drogie, — zachęcała Kamilka — i pogódzcie się co prędzej. Widzisz Zosiu, że Stokrotka nie jest już zagniewana, a ty moja rzekła spójrz na Zosię i zrozum, że jest zmartwiona mocno i żałuje swego uniesienia.
— Widzę, że już nigdy nie poprawię się z moich wad i nie potrafię być podobną do was — odezwała się Zosia. Unoszę się byle o co, obraziłam Stokrotkę i bardzo mi jest przykro, że to zrobiłam.
— Nie myśl już o tem — będziemy znów dobremi przyjaciółkami — odparła Stokrotka — całując Zosię, a Kamilka dodała:
— Nie trać nadziei, Zosieńko, nie można poprawić się tak prędko, jak sądziłaś. Stałaś się już o wiele lepszą niż przedtem byłaś; z każdym miesiącem korzystna w tobie następuje zmiana.