Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/171

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ciebie namówiła, jesteś doprawdy zanadto dobrą, bo nie wypomniałaś mi tego.
— Biedna Zosieńko, widzę przecież jak bardzo cierpisz nad naszem położeniem, ale powiedz mi, proszę, co będzie, jeśli wypadnie nam zanocować w lesie?
— To niemożebne. Muszą się już bardzo o nas niepokoić i wyszlą kogoś na nasze spotkanie — pocieszała Zosia.
— Gdybyż przynajmniej udało się nam wynaleść trochę wody. Już mi w gardle zasycha z pragnienia.
— Zdaje się, że tam szemrze strumyk... słyszysz?
— Chodźmy zobaczyć.
Zaczęły przedzierać się przez gąszcz leśny, raniąc sobie do krwi ręce i nogi Dotarły wreszcie do wąskiego strumienia z którego czerpały rączkami wodę, a ugasiwszy pragnienie, umyły się i wytarłszy fartuszkiem twarze, usiadły nad brzegiem.
Już słońce zaszło, ściemniło się i rozpacz małych podróżniczek zwiększała się coraz bardziej. Płakały teraz obie, nie kryjąc się jedna przed drugą. Nasłuchiwały, ale żaden szelest nie mącił ciszy, nikt nie wołał, nikomu zapewne nie przyszło na myśl szukać je tak daleko.
— Trzeba nam powrócić na szeroką drogę, — mówiła Zosia — tam może ktoś prze-