Rok już upłynął od dnia wyjazdu pani Fiszini zagranicę. Zosia nie otrzymała od niej ani jednego listu i napróżno byłoby twierdzić, że tęskniła za macochą. Czuła się zupełnie szczęśliwą w nowych warunkach. Każdy dzień, spędzony wśród przyjaznego sobie grona czynił ją lepszą i rozwijał dobre skłonności, które złe obchodzenie się z nią macochy zacierało i niweczyło. Przy zacnych matkach dziewczynki wzrastały, korzystając z dobrego przykładu i umiejętnych wskazówek, a Zosia zmieniła się niezmiernie i nikt by nie poznał złej, porywczej i często nadąsanej dziewczynki, jaką była przedtem.
Pewnego dnia pani Marja weszła do dziecinnego pokoju z listem w ręku.
— Mam wiadomość od twojej macochy, Zosieczko, rzekła.
Zosia aż podskoczyła na krześle. Zarumieniła się, potem zbladła i ukryła twarz w dłoniach, zaledwie mogąc powstrzymać cisnące się do oczu łezki.
— Myślisz zapewne, że macocha zapo-
Strona:Sophie de Ségur - Przykładne dziewczątka.djvu/139
Wygląd
Ta strona została uwierzytelniona.
XIX.
Iluminacja.