Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/185

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ich tam zatłukł na miejscu, gdyby się nie przelękli i nie rozpierzchli na widok nadchodzących. Pan Rosburg uścisnął mi rękę serdecznie. Podobała mu się moja odważna obrona napastowanego.
— Chodźmy do reszty towarzystwa — odrzekł Pawełek — pilno mi jest opowiedzieć o twej waleczności. Nikt ci już tchórzostwem dokuczać nie będzie.
Dzieci wysłuchały z przejęciem historji napaści na biednego idjotę Maćka, którego wszyscy znali z widzenia. Janek ubolewał, że nic nie wiedząc o zajściu, nie pobiegł ratować nieboraka. Pawełek wychwalał odwagę Leosia, przemilczając zupełnie o sobie.
— Dostrzegam w oczach Leosia jakieś błyski, które go czynią podobnym do Pawełka! zauważył Jakóbek.
— Doprawdy, masz Leosiu wyraz skromności i stanowczości zarazem — zawołał Janek. Podobasz mi się teraz.
Dziewczątka wszystkie przyznały to samo. Walka dwu przeciw dwunastu rozhukanych wiejskich chłopaków wydawała się im bohaterskim czynem.
— Biedny Maciek! Dlaczego znęcają się