Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/18

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

chcesz osłonić Szymona i przyjmujesz na siebie jego winę.
— Nie chciałam zabijać je, mamusiu, ale tylko spróbowałem posolić. Nie myślałam, że od soli poginą i że nie można rybek krajać. Nie piszczały nawet wcale. Zobaczywszy jednak że przesłały się ruszać, zaniosłam je coprędzej i wrzuciłam do wody. Panna Julja nie zauważyła nawet kiedy się wymknęłam niepostrzeżenie.
Pani Irena stała dość długą chwilę, jakby nie była w stanie przemówić. Zosia podniosła nieśmiało oczki na matkę i spotkała się z jej spojrzeniem, w którem nie było już widać gniewu ale tylko malowało się zdumienie.
— Gdybym dowiedziała się przypadkiem o tem, co mi wyznałaś, ukarałabym ciebie bardzo surowo — powiedziała pani Irena. Ale wobec tego, że miałaś odwagę wyznać całą smutną prawdę, mając na względzie Szymona, który mógł paść ofiarą twego złego czynu, przebaczam tobie, moje dziecko, nie robię nawet wymówek, bo chyba sama po zastanowieniu zrozumiałaś, że każde żyjące stworzenie cierpi gdy je zabijają,