Strona:Sophie de Ségur - Przygody Zosi i wesołe wakacje.djvu/153

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wiedząc dobrze o co chodzi, pozwolił przywiązać się gałązką powoju do dzikiego: gdy ten wszakże na odjezdnem zażądał, by mu żeglarz biały towarzyszył Normandczyk oparł się temu energicznie, nic jednak nie pomogło. Cała gromada czerwonoskórych rzuciła się na niego i siłą wepchnęłą do łodzi odpływającego wodza.
Pozostawszy sami, chodziliśmy często na wybrzeże i wyglądaliśmy z upragnieniem przepływającego okrętu, bo chociaż dzicy byli dla nas uprzedzająco grzeczni, zawsze myśl komendanta rwała się do swoich, do żony, dziecka i ojczyzny ukochanej. Podczas tych wycieczek nad morze mój przybrany ojciec nauczył mnie czytać i pisać, kreśląc litery na piasku. Wykładał mi z pamięci gramatykę, historję i religję. Rozmawialiśmy całemi godzinami i nigdy nie czułem się znużony. W ten sposób minęło pięć lat wśród czerwonoskórych. Oczekiwaliśmy napróżno statku i nie mieliśmy wcale wiadomości o biednym Normandczyku. Wódz, który go porwał przemocą, opowiadał, przypłynąwszy po raz drugi do króla w odwiedziny, że nasz przyjaciel był wciąż smutny, nie