Ta strona została uwierzytelniona.
PIEŚŃ SOBOTNIEGO WIECZORU.
Hej, rozniesie się echo po szerokim rynku,
Kiedy mi buchnie z gardła pijacka pieśń szczera!
Pójdę dzisiaj wieczorem do dymnego szynku,
Uchleję się gorzałką, jak jasna cholera!
Trzasnę w stół twardą pięścią — a narwę się lichu,
Bo mi wesela trzeba na te podłe czasy!
Fajrant, psiakrew! Swoboda! Niech gniją na strychu
Rachitycznych bachorów skręcone kulasy!
A wypiję — potłukę wszystko! I zapłacę!
Sam zapłacę! Co, nie stać mnie na bicie szklanek?
Stać mnie, wy, takie syny! Za swą czarną pracę
Mogę mieć dwa tuziny rublowych kochanek!
Tłukę — bo chcę! Bo fajrant! Wolność! Bo mam władzę!
Hulaj, duszo, do rana! Z drogi! Dziś my pany!
A wyjdę z szynku — ręce do kieszeni wsadzę,
Zatoczę się szeroko po ulicy pijanej! — —