Ta strona została uwierzytelniona.
4.
A śmierć śmieje się, chichoce,
Taka straszna, taka blada...
Ku sąsiedzkiej starej kwoce
Czarna suka się podkrada...
Hyc! — skoczyła. Dusi gardło,
Łypie ślepskiem stara suka...
„Mój doktorze... dech mi sparło“...
— Dobrodzieju, ktoś tam puka...
„A niech puka! Nie otworzę!
Pijmy — nasza przyjacielska!“
(Moknie siwa śmierć na dworze,
Moknie śmierć obywatelska).
A pan doktór zbladł na twarzy:
— Księże, księże, do modlitwy!
(Pan aptekarz ziółka warzy,
Golibroda ostrzy brzytwy).
Drzewa jęczą, drzewa mokną,
Ktoś tam płacze, ktoś tam biada,
I skoczyła śmierć przez okno,
Taka straszna, taka blada...