Strona:Sokrates tańczący.pdf/38

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
7.

Rozdzierającym krzykiem, rozdzierającym serce, wołam Cię, zrozpaczony, szczęście niepowrotne, dniu wczorajszy, dzieciństwo moje! Niechaj mi ciebie chociaż sen powróci! Niechaj choć płacz przypomni tamte łzy, tamtą tęsknotę tej samej miłości!
Złota Legendo moja, męko lat chłopięcych! Zamknąć oczy, zapaść się w siebie samego, nie wiedzieć, tylko znów szeptać tak serdecznie: „Dlaczego nie przychodzisz, moja jedyna? Dlaczego mnie słyszeć nie chcesz, kochana moja? Wróć, przyjdź... masz ciepłe ręce... Wróć, przyjdź... (codzień żałosnym jękiem odzywała się syrena kolejowa), masz ciepłe ręce, a niema cię wcale, niema cię... a jesteś... a przecież wstajesz co rano (wiem o tem — gdzieś po za wszystkiem), na giętkie ciało wkładasz suknie, czeszesz się, podnosząc ręce... Przecież chodzisz tam w obcem mieście, do­tykasz stopami asfaltu... Przecież otwierasz koperty i czytasz moje słowa oczyma, a potem wiesz, że to ode mnie... i myślisz moje imię...