Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

ny, że mówić nie mógł. Nie chciało mu się wierzyć uszom własnym.
Wrażenia tego dnia, niepokój, niepewność co ze sobą daléj ma poczynać, powiększyły w nocy gorączkę, która się wywiązała tak silna, iż do rana musieli go aż dwaj braciszkowie pilnować, bo i majaczył, i rzucał się i zrywał ciągle, chcąc uchodzić to do Drezna, to do hetmanowéj, to do Gierdzieliszek.
Stan ten trwał aż do trzeciego dnia, poczém nastąpiło osłabienie wielkie, ale rana się nad spodziéwanie wszelkie szybko goić i zamykać poczynała.
Gdy tylko mógł wstać Serwacy, utrzymać go nie było podobna. Do owych Gierdzieliszek mu nie tak pilno było, jak do Drezna, dokąd conajśpieszniéj z listem powracać musiał. Derengowskiemu więc zleciwszy, aby go w folwarku zastąpił i jaki taki ład tam zaprowadził, Serwuś z ręką na temblaku, trochę zbladły, ale do sił powracający, piérwszy krok zrobił do pani hetmanowéj. Tu już przez Puciatę o nim wiedziano i spodziéwano się jego przybycia. Pociejowéj podobało się rycerskie znalezienie się niepoczesnego człeka: nabrał w oczach jéj ceny.
Gdy się zjawił u panny Rozalii, i ta przyjęła go miléj niż wprzódy, natychmiast obiecując audyencyą. I tym razem u pani hetmanowéj goście byli, a raczéj suplikanci, dwóch młodych ichmościów za fortragami, a że z młodzieżą Pociejowa pośmiać się lubiła, przezedrzwi dochodziły wesołe jéj i głośne wykrzykiwania.
Wkrótce dwaj ichmość, rodzeni bracia Ostromłoccy, z ukłonami nizkiemi, wypuszczeni zostali z pokoju i odeszli uradowani. Jeden z nich nawet, przystojniejszy, miał nadzieję przy panu