Przejdź do zawartości

Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

była przy innych wybrykach. Życie, jakie prowadziła, pełne było awantur najosobliwszych. Konia dosiąść, z pistoletu palnąć i w chwili gniewu rzucić się śmiało pomiędzy dobyte szable braci szlachty, wykłócić się, nie obawiając ani rzec, ani usłyszéć najgrubszego słowa, było dla niéj chlebem powszednim. Nie mogła żyć, ani długo wytrwać w spokoju, potrzebowała intrygi, jak ryba wody, plotek, jak ptak powietrza; cały dzień usta się jéj nie zamykały. Grała szalenie, rzucała pieniędzmi jak plewą, tak samo jak z niemi postępując z ludźmi, których do największych łask przypuszczała odrazu i z równą łatwością pozbywała się jedném słowem. Lubiła się dziwacznie stroić, chodziła chętnie po męzku, przebierała się po wojskowemu, szukała coraz nowéj rozrywki, a starszy dużo mąż, któryby jéj na żaden żywy sposób powstrzymać nie był wstanie, nawet się o to nie kusił. Miała swobodę zupełną. Dokazując co chciała i nie troszcząc się wielce o niego, pani Pociejowa panowała nad nim i, energią go przechodząc, prowadziła, jak się jéj podobało. Przekonaną była, że mąż winien jéj wszystko.
Teraz jednak obojga zachowanie na dworze drezdeńskim znacznie osłabło, groziło nawet przejściem w otwartą wojnę. Fleming, chociaż cenił słabego Pocieja jako narzędzie posłuszne, więcéj jeszcze wymagał od niego, niż on mógł uczynić. Życia już o włos nie postradawszy pamiętnego owego gorącego dnia letniego między Łęczną a Lublinem, Pociej musiał być ostrożnym. Siedział, bardziéj niż kiedy, na dwu stołkach.
Pani hetmanowa głośno się z tém odzywała, że Fleming i król dopuścili się srogiéj niewdzięczności i że czas było całkiem ich stronę porzucić.