Strona:Skrypt Fleminga II.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

osobliwszą istotą, która nie była nic a nic do innych kobiét podobną, a miała wdzięk nieopłacony młodości niezwiędłéj jeszcze, mimo życia, w jakiém część jéj spędziła.
We dwa czy trzy dni Anusia zwała się już Anną hrabiną Orzelską, od tego orderu Orła, który piérwszego dnia dostała, jak Rutowski od saskiéj ruty.
Każda z tych wiadomości przybijała mocniéj biédną Spieglową, która zasłabła ze zmartwienia, przewidując następstwa niemiłe dla feldmarszałka. Z wpływem kobiéty na króla, w piérwszych momentach zajęcia się nią, nikt w świecie walczyć nie mógł zwycięzko, a Orzelska była w rękach nieprzyjaciół. Aurora, zaniepokojona mocno, posłała po syna, aby ją koniecznie odwiédził.
Po wyprawieniu biletu, Rutowski cały dzień kazał czekać na siebie choréj matce. Wpadł nareszcie wieczorem po obiedzie i winie, rozmarzony niém, wesół nadzwyczaj i trzpiotowsko uśmiéchający się do matki.
— Otóż widzi chère maman — zawołał zaraz od progu, chcąc za jednym zamachem wszystko ubić — że moja przepowiednia świetnie się ziściła. Czarująca Anusia króla, jak nas, oczarowała; mamy hrabinę Orzelską z apanażem, z pałacem, która z nami konno się upędza o lepsze, pije do kropli i fajkę pali aż strach. Cudowna dziewczyna! Takiéj było właśnie potrzeba, aby króla ożywić... Stał się innym. Śmieje się tym śmiéchem, którego nie słyszeliśmy od lat dziesięciu, jest zajęty i zapomniał prawie o sejmie.
Spieglowa patrzyła na syna, wsparta na łokciu, poważna i surowa.
— Mój drogi — odezwała się — rady moje i prośby u ciebie nic nie ważą, do tegom nawy-